Z cyklu: MovieMan (uprzejmie) Poleca vol.1

Z setek kiepskich wyłapać tych kilka dobrych

Znowu zbiorczo i dość powierzchownie. Równowaga w przyrodzie musi być (a niektórzy by powiedzieli, że symetria), więc dziś drobne zestawienie w opozycji do wpisu MovieMan (subtelnie) Odradza vol.1.

Zestawienie produkcji, które na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy uznałem za „dobre” – czyli w skali mojej i Filmweba: 7/10. O dziwo, takich not było znacznie mniej, niż się odruchowo spodziewałem… Co oznacza, że albo z wiekiem stałem się bardziej wybredny i krytyczny (bardzo możliwe), albo to co próbują nam serwować od jakiegoś już czasu filmowcy, jest coraz gorszej jakości (niestety jeszcze bardziej możliwe).

 

Ghost In The Shell ” – filmowa adaptacja kultowej już anime o tym samym tytule (8 miejsce w rankingu TOP 100 tego gatunku wg Filmweb), na którą fani z zaciśniętym gardłem czekali od pierwszego momentu, jak tylko pojawiła się informacja o rozpoczęciu zdjęć. Twórcy od samego początku mieli własny pomysł, jak poprowadzić cały ten projekt – i bardzo dobrze. Nie jest to w żadnym wypadku kalka 1:1 pierwowzoru. Położono nacisk przede wszystkim na klimat filmu – mroczny, brudny świat przyszłości (od razu przychodzą na myśl skojarzenia z „Łowcą Androidów”) oraz (co zawsze w tego typu produkcjach jest istotne) warstwę wizualną. Efekty specjalne są rewelacyjne i idealnie współgrają z całością. Myślę, że pewniak w nominacji do Oscara w tej kategorii. Kilka dosadnych scen, zwłaszcza związanych z ludzką anatomią, może powodować u widza wręcz chwilowe wstrzymanie oddechu. Co do głównej bohaterki – Scarlett, jako silna kobieta (no tak jakby kobieta…) sprawdza się tutaj bardzo dobrze i to chyba jej najlepsza tego typu kreacja (Czarna Wdowa Marvela, to jednak postać z dużym przymrużeniem oka, a „Lucy” była po prostu porażką). Całościowo film to mix akcji i thrillera, ale przede wszystkim to wciąż kino S-F – co tylko dodatkowo jeszcze należy docenić. Ów gatunek jakoś wybitnie nas ostatnio nie rozpieszcza (że tylko na szybko wspomnę kiepskich „Pasażerów”, średnie „Life”, czy najnowszego „Obcego”, który zbiera liczne gromy – choć osobiście póki co nie dane mi było go obejrzeć). Wracając na moment jeszcze do tematu scen, oczywiście nie mogło zabraknąć takich, w których reżyser robi wyraźny ukłon w stronę fanów tytułu.

Nie ukrywam, że przy końcowej wycenie „Ghost” otarł się nawet o 8/10, ale w ostatecznym rozrachunku czegoś mi chyba zabrakło (klika motywów jednak mimo wszystko nieco naciąganych, plus szkoda, że potencjał postaci drugoplanowych nie został do końca wykorzystany). Ostatecznie bardzo solidne:

– [7/10] film dobry

PS. Ktoś jeszcze poza mną kojarzy ten kawałek: https://www.youtube.com/watch?v=lbQCf8F1JsE ?

 

 

John Wick 2” – na wstępie może wspomnę, że z osobistych powodów mam duży sentyment do pierwszej części, niemniej postaram się zachować maksimum obiektywności. W bardzo dużym skrócie – jeśli podobała się Wam wcześniejsza odsłona to myślę, że tę również kupicie. W czasach wszelkiego rodzaju sequeli, kontynuacji i innych reanimacji, dużą sztuką jest nie spieprzyć tematu, który wcześniej wypalił. A tutaj, również ku mojemu sporemu zaskoczeniu, jednak się udało. U samych podstaw mamy to, co się sprawdziło i dobrze znamy z poprzedniego projektu. Po pierwsze: postać mrocznego, zimnego Johna, do której idealnie pasuje Keanu Reeves  (nie da się uniknąć skojarzeń i podobieństw do Neo z „Matrixa” czy „Constantine’a” , ale widocznie tak, jak taki Depp jest urodzony do roli nieokrzesanego pirata, tak Keanu pisane są ciche, silne charaktery). Po drugie: mnogość dynamicznych scen z idealnie dopasowaną muzyką pod choreografie walk i pojedynków. Po trzecie i to co mnie najbardziej chwyciło w obu odsłonach – tajemniczy, podziemny świat zabójców, rządzący się własnymi prawami i tworzący unikalny mix elementów teraźniejszości, jak i czasów przeszłych. Mamy więc zarówno szybkie samochody, nowoczesną broń i garnitury na miarę, jak i kodeksy spisane na pergaminach, czy wewnętrzny środek płatniczy w postaci złotych monet. Scenarzysta zgrabnie to wymyślił i nadał spory pierwiastek autentyczności – duży ukłon. Dodatkowo tutaj ten świat jest znacznie bardziej rozbudowany, niż w pierwszej części i w miarę jak go poznajemy, poznajemy równocześnie przeszłość i historię samego Johna. Dalej oczywiście jest to „tylko” kino akcji, więc nie ma co się spodziewać jakieś wybitnej fabuły. Pamiętając o tym, można przymknąć oko nawet na takie cechy głównego bohatera, jak jego swoista niezniszczalność… Warto wspomnieć o jeszcze jednym fakcie: tak, jak w poprzedniej części Johnowi partnerował Willem Dafoe, tak tutaj mamy spotkanie po latach ponowne na jednym ekranie Neo i Morfeusza.
Jednej szpilki nie omieszkam jednak wbić twórcom. Mianowicie mam spory zarzut co do samego zakończenia. Bez spojlerów – aż się prosiło, by inaczej to rozegrać… No ale wiadomo – takie prawo producentów.

Słowem podsumowania: jest to po prostu dobre kino akcji, o które wbrew pozorom nie jest aż tak łatwo.

– [7/10] film dobry

 

 

Żywioł. Deepwater Horizon” – tytuł, który pozytywnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że aż tak mnie ten obraz wciągnie. Jest to film z gatunku katastroficznych i na tle innych tego typu produkcji wypada naprawdę solidnie. Dodatkowo w tym przypadku mamy do czynienia z autentyczną historią (jeśli kogoś interesują szczegóły: klik), więc nie jest to nic w stylu „2012” czy „San Andreas”. Główną rolę odgrywa Mark Wahlberg, który delikatnie mówiąc nie jest zbyt poważany w środowisku za swoje zdolności aktorskie (dodatkowo sam dał się zaszufladkować takim „Tedem” czy innymi „Transformersami’), ale o dziwo tutaj nawet w miarę się odnajduje. Partnerują mu niemniej znane nazwiska, jak Kurt Russell, czy John Malkovich. Na papierze więc obsada wydaje się naprawdę mocna. Niemniej nie ma się co oszukiwać, nie mają oni zbyt dużo do zagrania. No ale nie grą aktorską ten film stoi, ale głównie samą historią, która jak już wspomniałem wydarzyła się naprawdę. Twórcy od samego początku stopniowo budują napięcie, gdzieniegdzie wrzucając niezbędne fakty/informacje dokształcając w ten sposób widza i angażując go w fabułę. Nim się zdążymy ze wszystkim połapać i oswoić, znajdujemy się w środku jednej z największych katastrof morskich w dziejach. Scena po scenie uświadamiamy sobie, jak ci ludzie mieli wtedy przesrane. W tle tego wszystkiego oczywiście przewija się oklepane przesłanie, że światem rządzi pieniądz (terminy, opóźnienia, koszty) i bezwzględni (często bezmyślni) ludzie. Tylko, żeby choć od czasu do czasu sobie o tym przypomnieć, niestety muszą się pojawić ofiary śmiertelne.

Tempo filmu momentami pędzi jednak trochę zbyt szybko. Jakby twórcy chcieli nam pokazać/przekazać jak najwięcej i jak najszybciej, mając świadomość, że za wszelką cenę muszą się zmieścić w niecałych 2h. Na koniec o efektach specjalnych i ogólnie str. wizualnej (czyli kluczowych elementach produkcji katastroficznych) – trochę jeszcze brakuje do najwyższej półki, ale poziom bardzo przyzwoity.

– [7/10] film dobry

 

 

Rekiny Wojny” – w skrócie: FILM MIX. Mix motywów z „Wilka z Wall Street” i „Pana Życia i Śmierci” , a znajdą się pewnie i tacy, którzy dostrzegą w nim elementy „Big Shorta”. U podstaw jest to kolejna autentyczna historia, aczkolwiek na potrzeby filmu jednak trochę zmodyfikowana (jakby poszperać dokładnie, to okazuje się, że kilka scen  zostało specjalnie wymyślonych). Historia handlarzy bronią, ich perypetii i często niekoniecznie (no dobra, praktycznie nigdy) legalnych biznesów. Mamy więc 2 bohaterów i cała fabuła kręci się wokół nich. Jednego gra znany z „WhipleshaMiles Teller, a drugiego Jonah Hill (kolejny punkt wspólny z „Wilkiem z Wall Street”). I trzeba przyznać, że Jonah wypada znacznie lepiej. Albo inaczej – swoją grą i ogólną charakterystyką postaci przyćmiewa Milesa. Parę jego scen (jak kupowanie trawy), tekstów czy nawet sam śmiech na pewno zapadną widzom w pamięć. Na przestrzeni całego filmu mamy więc do czynienia z bronią, wielkimi pieniędzmi i nielegalnym półświatkiem, co w rezultacie dało nie najgorsze połączenie kina akcji i thrillera z licznymi elementami humorystycznymi. BTW. Filmweb w ogóle klasyfikuje tę produkcje jako komedię – WTF? Jak już wspomniałem są liczne humorystyczne wstawki, ale ze stricte komedią ma to tyle wspólnego co Nicolas Cage z dobrym aktorstwem w ostatnich latach.

Na plus dodam jeszcze wiernie odwzorowane klimaty takich miejsc jak Irak, czy Albania, oraz małą, ale bardzo istotną postać tajemniczego handlarza odegraną przez Bradelya Coopera. A no i jeszcze oczywiście do tego plakat w stylu „Scarface” – identyczny sam mam u siebie na ścianie. 😛 W tym przypadku długo wahałem się między oceną 6 a 7, ale jednak koniec końców uznałem, że oglądało mi się to dobrze, a i bawiłem się całkiem nieźle. Nie jest to jakieś angażujące kino – po prostu dobra rozrywka. A, że niektórzy dobrze się bawią z drinkiem na basenie, a inni przy partii szachów… będzie to dla każdego kwestia indywidualna 😉

– [7/10] film dobry

Liczba komentarzy dla wpisu “Z cyklu: MovieMan (uprzejmie) Poleca vol.1”: 10

  1. Ghost in the shell od początku był dla mnie jakimś nieporozumieniem, ale to chyba dlatego, że nigdy nie zrozumiem odgrzewania po milion razy tych samych pomysłów ZWŁASZCZA jeśli robimy remake anime. Po co?
    Z kolei Rekiny Wojny najlepsze na świecie i też polecam – 10/10.

  2. Ghost In The Shell jakoś mnie nie ujął. Efekty specjalne super, kreacja głównej postaci niby też ok. No ale… ale to jest tak jakby zekranizować Ruchomy Zamek Hauru czy W krainie Bogów. Tego się po prostu robić nie powinno…
    Z całej reszty może jedynie Żywioł. Deepwater Horizon może być ciekawy. Pozostałe to stylówa na ,,zabili go i uciekł” co totalnie i nigdy do mnie nie przemawia.

    1. A… zapomniałem. Zrcenzował byś może Kedi jak wejdzie do kin? Ciekawy jestem czy podejmiesz się wyjścia poza sztampową ocenę, gry aktorskiej, scenariusza, efktów czy budowy sytuacji 😀 😀 😀

  3. Widać, że nie masz pojęcia o czym są War Dogs ;p

    Kedi? to o tych kotach? z Samsarą dałem radę, to tu tym bardzie ;p Dokument to dokument, tyko tutaj z bardziej oryginalnym pomysłem.

    PS. kimże jest cimena_girl? ;p

  4. Prawie same blockbustery w Twoich zestawieniach, a moze jakies mniej znane ciekawe filmy bys wygrzebal i zrecenzowal? Trzyminutowe ujecie plynacego strumyka to cos co mnie kreci:-P.

    1. W takim razie to też Ci się spodoba: https://www.youtube.com/watch?v=6F11Ap__m5c 😛 ta „produkcja” omal nie wygrała konkursu na promocje Wrocławia ;p

      I w dotychczasowych zestawieniach (polecanych i odradzanych), może faktycznie znalazły się głośniejsze tytułu – ale takie było założenie. Niemniej nie powiesz, że recenzje takich filmów jak „Dobrze się kłamie…”, „Aż do piekła”, czy „Jestem Mordercą”, to recenzje blockbusterów ;p

      I w ogóle weźcie się kurna normalnie podpisuje, bo nawet nie wiem z kim dyskutuje 😛 Z pokładu Idy to mi się kojarzy tylko Ł… ale to wtedy bym wiedział kim jesteś 😛

Odpowiedz na „Antek z pokladu IdyAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.