Film vs książka wg PA
Chwila Historyczna, gdyż pierwszy raz mamy do czynienia z tekstem, który nie wyszedł spod moich palców. Paweł postanowił podzielić się ze światem swoimi przemyśleniami nt. „Dziewczyny z Pociągu”. A tak się składa, że zarówno wersja kinowa, jak i ta książkowa nie są mu obce.
Tekst w całości został oszczędzony przez Ministerstwo Kontroli i Cenzury dyktatora niniejszej strony i opublikowany w oryginalnym formacie oraz pisowni. Miłych wrażeń.
PS. Gdyby kogoś to interesowało, to osobiście sam film wyceniłem na słabe 4/10 – Ujdzie.
Mati
******************************
Przed obejrzeniem filmu pt. „Dziewczyna z pociągu”, obawiałem się, że jego poziom będzie tak samo niski, jak niski wg mnie był poziom książki o tym samym tytule. Mimo wielu zachwytów nad tą pozycją, słyszanych w mediach i Internecie, mi osobiście brakowało w niej jednego – rozbudowanego opisu głównej bohaterki. Lubię postaci, które językiem autora potrafią w ciekawy sposób opowiadać o najdrobniejszych detalach swojego życia, zarówno o przeszłości, jak i teraźniejszości. Lubuję się w literaturze, z której bije na każdym kroku subiektywny opis bohatera, pisany słowem autora, a wypowiadany na kartkach książki – ustami postaci. W książce brakowało mi właśnie tego i przez ten pryzmat ją oceniam. Oczywiście wielu się ze mną nie zgodzi, chociażby z uwagi na to, że książka jest nowelą, a więc formą krótszą niż typowa powieść, w której dużo łatwiej „upchać” wiele szczegółów. Mimo to, uważam, że autorka mogła w tej kwestii zrobić więcej. Pełen obaw więc, podszedłem do obejrzenia filmu. Ku mojemu zdziwieniu, pozytywnie się zaskoczyłem. Zacznijmy jednak od początku.
W początkowych scenach filmu, poznajemy tytułową „Dziewczynę z pociągu”. Zagrała ją Emily Blunt, aktorka znana m.in. jako Królowa Freya z „Łowcy i Królowej lodu”. Pierwsze moje spostrzeżenia mówiły, że jest z nią coś nie tak. Ciągle ten sam przerażony wyraz twarzy, pełen lęku i niepewności. W moim odczuciu taka postać budzić może jedynie współczucie. W dalszej części filmu, poznając historię Rachel (bo tak ma na imię ma bohaterka), znajdujemy jednak przyczyny takiego stanu rzeczy. Najpierw szczęśliwe życie u boku przystojnego mężczyzny i wspólny dom, później problemy w małżeństwie i uzależnienie od alkoholu. Bez wątpienia to kobieta mocno doświadczona przez życie. Rachel, pokonując pociągiem codziennie tę samą trasę, obserwuje leżące wzdłuż linii kolejowej domy oraz życie ich mieszkańców. Układa własne życiorysy ludzi, jakby w ten sposób próbowała zapomnieć o własnej traumie.
Historia Rachel jest opowiadana bardzo niespójnie, jest przeplatana migawkami, jak z urwanego filmu podczas alkoholowych ekscesów. Tych w życiu tytułowej bohaterki zresztą nie brakuje, co rodzi u niej często ogromne poczucie winy. To wszystko nie ułatwia jej ułożenia sobie normalnego życia. Chwilami wydawać się może, że Rachel zmierza do nieuchronnego upadku, cokolwiek miałby on dla niej oznaczać. Przełomem w jej życiu okazuje się sytuacja, gdy po raz kolejny jadąc stałą trasą, widzi nietypową sytuację w swoim „ulubionym” domu. Domu, do którego zawsze chętnie zerkała, by podglądać tamtejsze małżeństwo, a w którym tym razem domowniczka obejmowała innego niż zwykle faceta. Rachel zapewne nasuwa się jasny wniosek – zdrada.
Trudno jest jednoznacznie opisać film, który jest tak chaotyczny i posiada wiele równoległych wątków. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, iż zdarzenia widziane są z perspektywy czasu i różnych bohaterek (tak, tak, oprócz Rachel, historia jest opowiadana również z punktu widzenia obecnej żony jej byłego męża, a także kobiety, którą Rachel „przyłapała” na zdradzie). To wokół tej trójki toczy się akcja. Bez wątpienia nie jest to prosta historia. Mamy tu do czynienia z losami 3 kobiet, które wzajemnie się ze sobą przeplatają. Samo to już sugeruje, że może wyjść z tego niezłe zamieszanie. Dla mnie, ten film był wyprawą w głąb kobiecej psychiki, która dla każdego mężczyzny chyba, jest ogromną zagadką. Podczas seansu, wielokrotnie miałem wrażenie, że oglądam spektakl w którym ramię w ramię o uwagę widza zabiega brutalność świata i ludzi, oraz jego delikatność i dobro. Mam na myśli ten rodzaj dobra, które ofiarować nam mogą ludzie obcy, ludzie od których najmniej byśmy się go spodziewali. Uważam, że w życiu dziewczyny z pociągu takich ludzi nie brakowało.
Bez wątpienia największym problemem Rachel jest uzależnienie od alkoholu. Ucieczka w alkohol to również przyczyna wielu jej potknięć. Tak naprawdę, alkohol w życiu Rachel jest oznaką innych zmagań. Z czym? Zachęcam do obejrzenia filmu. Na to pytanie można znaleźć nie jedną odpowiedź.
Jak wspomniałem na początku, ten film zatarł nieco złe wrażenie, jakie miałem po przeczytaniu pierwowzoru. W filmie, dużo wyraźniej jest przedstawiona główna postać, przez co, łatwiej jest się z nią utożsamić, zrozumieć jej historię i motywacje. Właśnie to, czego zabrakło mi w książce, nadrabia „magia szklanego ekranu”. Być może to, co należałoby bardzo dokładnie i obrazowo opisać, udało się reżyserowi przedstawić w postaci scen, dialogów i kadrów. Podobno obraz jest wart 1000 słów. W tym kontekście, należałoby się zastanowić jak wiele słów jest wart film, jeśli po jego obejrzeniu zaczynacie na nowo rozumieć historią opowiedzianą w książce? Z tym pytaniem pozostawiam Czytelnika. Co odważniejszych zapraszam do dyskusji w komentarzach.
PA
Niestety nie widziałam samego filmu, ale przeczytałam książkę iiiii…nie zwaliła mnie z nóg. Nie umiałam polubić głównej bohaterki, choć może taki był cel autora. Dużym plusem było to, że fabuła trzymała w napięciu, pomimo tego, że od połowy książki domyślałam się wielu rzeczy. Jak obejrzę film, to może wypowiem się tutaj po raz kolejny 🙂