Podsumujmy Rok – vol.2

Czas wyczerpać temat

Bez zbędnego intro– jedziemy dalej z koksem i kontynuujemy rozważania a propos minionego roku. Dla przypomnienia – pierwszą część macie TUTAJ. No to jazda…

 

Nie samym USA człowiek żyje

Praktycznie wszystko, o czym wspominałem w poprzedniej części, trafiło na świat za Wielką Wodą, w „Fabryce Marzeń”. Byłoby jednak wysoce niesprawiedliwie zignorować to, co np. dzieje się w Europie. A ponieważ, jak powszechnie wiadomo: koszula bliższa ciału, skupię się na naszym rodzimym podwórku.
A w Polsce tradycyjnie już od wielu lat – sinusoida. Z jednej str. znowu mieliśmy masę nieśmiesznych pseudokomedii, które różnią się od siebie co najwyżej coraz to głupiej rymowanymi tytułami (a w każdej jednej obowiązkowo gra Karolak), a z drugiej kilka mniej, lub bardziej udanych prób stworzenia czegoś ambitniejszego. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się oczywiście „Kler” [7/10] Wojtka Smarzowskiego. Przez kontrowersyjny temat było o nim głośno wszędzie, a paradoksalnie największą reklamę robili mu… jego przeciwnicy. Film wcale nie jest taki obrazoburczy, czy szokujący, jak wszyscy oczekiwali (albo jak niektórzy mieli nadzieję, że będzie). To solidne kino, oparte na kliku świetnych kreacjach aktorskich (dla mnie zwłaszcza rola Braciaka), myślę też, że po prostu potrzebne… ale na pewno nie przełomowe. A co najsmutniejsze, często sprowadzane wręcz do roli oręża politycznego. Udanym projektem okazał się również „Plan B” [6/10], jako komediodramat z autentycznymi, krwistymi postaciami i życiowymi problemami. Kinga Dębska potwierdza kunszt reżyserski, a osobiście życzyłbym sobie częściej widywać Dorocińskiego na dużym ekranie. Powszechnie chwalony w zeszłym roku był też „Atak Paniki” [5/10], ale jakoś nie kumam aż takiego jego fenomenu. Na pewno szanuje zabawę konwencją i chronologią, bo tego się raczej u nas nie widuje, ale końcowy efekt był co najwyżej średni (albo ja jestem zbyt głupi by dostrzec geniusz tego filmu). Wprawdzie nie romantyczna, ale wciąż komedia – „Gotowi na wszystko. Exterminator” [5/10] (powiesić za *** tego, kto wymyślił ten kretyński tytuł), okazała się dużym niedosytem i po prostu zmarnowanym potencjałem. Scenariusz nie miał widzowi do zaproponowania nic, poza kilkoma tanimi chwytami, jak granie na emocjach poprzez muzykę. Na koniec wątku polskiego trzeba obowiązkowo wspomnieć o „Zimnej WojniePawlikowskiego… i uderzyć się ze wstydem w pierś… Jeszcze nie widziałem… Tak samo jak okrzykniętej jej główną konkurentką „Romy”. Są to dwa większe wyrzuty mego sumienia za zeszły rok i mam nadzieję szybko nadrobić te braki (przed Oscarami już pewnie nie zdążę).

 

Co mi w kinie gra

Wspominałem o „Exterminatorze”, jako polskim filmie, gdzie bazą scenariusza jest muzyka (muzycy, kapela, miłość do grania itp.). To temat na tyle wdzięczny i dający szerokie spectrum możliwości twórczych, że nad wyraz chętnie i z rozmachem korzystano z niego w zeszłym roku. I tu oczywiście wracamy znowu do Stanów i przede wszystkim do „Bohemian Rhapsody” [7/10]. Szerzej w tym temacie rozpisałem się TUTAJ. Ale sumienie nakazuje mi podkreślić to jeszcze raz – NIE KUMAM AŻ TAKICH ZACHWYTÓW NAD TYM FILMEM. Ale ja widać jestem dziwny, bo taka akademia przyznała mu 5 nominacji do Oscarów (ale ta sama akademia nie umiała znaleźć nawet prowadzącego na tegoroczną gale ha ha ha). Film ten jest dobry… ale nic poza tym. Rola Maleka spoko… ale to kolejne odtwórstwo postaci, jakich ostatnio widujemy na ekranie wiele. Na tym tle taki Bradley Cooper bezsprzecznie wypada lepiej… No właśnie, Bradley i jego „Narodziny Gwiazdy” [5/10], czyli druga muzyczna superprodukcja. Paradoksalnie pierwszoplanowa rola lepsza niż w „Bohemian…”, ale film całościowo gorszy. Wyszły niedostatki scenariuszowo – reżyserskie. Choć jak na debiut po drugiej str. kamery Cooper poradził sobie nieźle. Tak, jak i nieźle zaprezentowała się jego ekranowa partnerka – debiutantka. Niemniej przy Bradley’u Lady ZGaga wypada blado. Widać dużą różnicę w doświadczeniu aktorskim (no i sama postać jest kiepsko napisana), więc finalnie jej nominację do statuetki za pierwszoplanową rolę kobiecą uważam za jakiś kiepski żart. Gdyby z obu tych filmów wyciągnąć to co najlepsze i skleić w jedno (sceny koncertowe z „Gwiazdy”, komponowanie kawałków z „Bohemian”…), to mogłoby wyjść nawet małe arcydzieło. A tak obie produkcje potrafią razić niedostatkami… Twórcy obu powinni chyba wpierw obejrzeć nasze rodzime „Jesteś Bogiem” [8/10] <patriota>.

 

Wyrzuty Sumienia

Wspominałem już o wstydzie wywołanym brakiem (jak dotąd) odhaczenia „Zimnej Wojny” i „Romy” na liście: Obejrzane z 2018r. Niestety takich wyrzutów mam na koncie więcej. Idąc za ciosem w temacie polskim – to choćby najnowszy „Pitbull: Ostatni Pies” (choć ten akurat dzięki małemu wsparciu wkrótce nadrobię 😉 ), ciekawy głównie dlatego, że w końcu nie robi go Vega, tylko mistrz gatunku – Pasikowski. Dalej – obiecująco wygląda „7 Uczuć”, czyli kolejny projekt z Adasiem Miauczyńskim na pierwszym planie. Duży szum wywołała też „Fuga” i „Twarz”.

Jakoś tak się złożyło, że ominęło mnie sporo komedii rodem z USA, które ku sporemu zaskoczeniu zbierały powszechnie lepsze opinie niż zazwyczaj. Zwłaszcza chwalono „Wieczór Gier” i „Berka”, a „Czarne Bractwo” doceniono nawet nominacjami akademii.

Mówi się, że 2018 wydał na świat genialny (pewnie nieco przesadzone określenie, ale jednak) horror „Ciche Miejsce”. Tak jak nie przepadam za tym gatunkiem, tak sam pomysł na fabułę (film z mocno ograniczonymi dźwiękami) jest na tyle fascynujący, że bankowo tego nie odpuszczę.

W świecie animacji przede wszystkim umknęły mi chwalone zewsząd „Spider-Man – Uniwersum” i „Młodzi Tytani”. Dla wielu to ponoć nawet najlepsze superbohaterskie filmy zeszłego roku.

Było też parę głośnych tytułów, za które ostatecznie się nie zabrałem (a szkoda): „Wszystkie Pieniądze Świata”, „Pierwszy Człowiek”, czy „Creed II”.  Natomiast w przypadkach takich jak drugie „Mamma Mia”, „Marry Poppins”, czy trzeci „Greya” nie ukrywam, że nawet nie zamierzałem tego tykać 😉

 

Wróżenie z Repertuaru

Co zaś nas czeka w tym roku? Na pierwszym plan wysuwają się zakusy hegemona, jakim jest Disney, by zdominować rynek. Wypuszcza on serię swoich klasycznych animacji w wersji aktorskiej/animowanej komputerowo. I tak dostaniemy szansę obejrzeć odświeżonego „Dumbo”, „Aladyna” (z Willem Smithem w roli Dżina) i przede wszystkim „Króla Lwa”. Jak wiadomo Disney pociąga też za sznurki w Marvelu i Lucasie, więc z dużym hukiem na ekrany wejdą „Capitan Marvel”, nowy „Spider-Man” i mocno oczekiwana druga część „Avengers: Endgame”, a od Lucasa nowe „Star Wars – Epizod IX”. Swoje dorzuci DC dając nam „Jokera” i „Shazama”. Na rynku animacji też nie będzie nudno. Już pojawił się „Ralph Demolka w Internecie„, czy „Jak Wytresować Smoka 3”, a czeka nas jeszcze choćby „Toy Story 4” i przede wszystkim „Kraina Lodu 2”. Sporym wydarzeniem będzie na pewno powrót po paru latach Tarantino z „Once Upon a Time in Hollywood” , von Triera z „Domem, który zbudował Jack” i Eastwooda z „Przemytnikiem”. Dla wielbicieli ogranych już tytułów kina zaserwują nową „Godzille”, „Men In Black 4”, „Szybkich i Wściekłych” czy „Johna Wicka 3”. Istotna kontynuacja to oczywiście też druga odsłona „IT”. A w Polsce? Już się pokazało „Diablo. Wyścig o Wszystko” i już zostało okrzyknięte totalną klapą. Wkrótce zapewne zmierzy się z „Kobietami Mafii 2” Vegi. Dla równowagi jest ponoć całkiem niezła „Planeta Singli 3”.

 

I to by było chyba na tyle w kwestii minionego roku i tego co nasz czeka w obecnym. Wyszło jak zawsze sporo liter, ale wierzę w Was i liczę, że przebrniecie 😉 (komentarzem też nie pogardzę). A tymczasem szykujemy się na Oscary…

 

Liczba komentarzy dla wpisu “Podsumujmy Rok – vol.2”: 2

  1. Czekam na recenzje Romy i Zimnej Wojny. I proszę o wiecej jeśli chodzi o zapowiedzi co warto a na co szkoda czasu. Okazało sie ze w tym roku marnowała czas nagminnie.

  2. Uff. W końcu się na coś przydałam 😀
    Jeśli chodzi o zapowiedzi, to myślę, że najlepiej by się sprawdzały recenzje zaraz po wizycie w kinie, by inni zdążyli zdecydować się na pójście 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.