TOP 10 panów zza kamery wg MovieMana vol.1

Czymże byłby film bez reżysera…

Nie ma dobrych filmów bez dobrze obsadzonego stołka reżysera. Czasem zdarzają się jednorazowe wystrzały, mocne debiuty, czy produkcje, gdzie całość ratuje scenariusz, bądź wybitna gra aktorska. Mijający czas, a wraz z nim kolejne ekranizacje zawsze jednak dokonują brutalnej weryfikacji.

Daleko nie szukając, przykład z naszego podwórka. Patryk Vega (a tak naprawdę Patryk Krzemieniecki, ale propsy za wybór „nowego” nazwiska 😛 ). Ciężko sobie wyobrazić lepszy debiut na dużym ekranie. „Pitbull” był świetny. Ciężki, duszny, brutalnie prawdziwy. Serial momentami jeszcze lepszy (a już na pewno pierwszy sezon), głównie dlatego, że uzupełniał o kolejne szczegóły wątki z filmu. Ale im dalej w las… no niestety tym więcej gówien.  „Ciacho”, „Last Minute”, „Służby Specjalne” (świetny temat, ale realizacja na poziomie „Trudnych spraw”) i jeszcze pewnie prę innych. Ostatnio wygląda to trochę lepiej z racji powrotu do tematyki „Pitbulla”, niemniej wciąż jeszcze daleko do poziomu z czasów debiutu.

To tylko przykład obrazujący, jak trudno utrzymać się na szycie. Jak ciężko sprostać oczekiwaniom, zapewnić sobie zaufanie producentów i stać się synonimem (co najmniej) solidnego warsztatu. Tym bardziej należy docenić te kilkanaście nazwisk w świecie filmu, które zawsze były gwarancją, że cały projekt utrzyma określony poziom.

Analiza tego elitarnego środowiska do najprostszych nie należała. Przemieliłem kilkadziesiąt nazwisk i wszystkie filmy z nimi powiązane. Oczywiście wszystkie te, które osobiście widziałem. I tylko na tym i wyłącznie na tym bazować będzie to zestawienie. Jest wielu reżyserów, z których twórczością jakoś nigdy nie było mi po drodze, jak Woody Allen czy Pedro Almodóvar. Wielu, których muszę nadrobić, jak David Lynch czy nasz rodzimy Wojtek Smarzowski. Czy wreszcie takich, od których spodziewam się jeszcze więcej i którzy już teraz mają kilka świetnych filmów na koncie (Clint Eastwood, Mel Gibson, Wes Anderson…), ale muszą jeszcze parę na podobnym poziomie dorzucić, by znaleźć się w tym moim bardzo subiektywnym zestawieniu. W czasie owej analizy powstało w mej głowie jeszcze kilka „podgrup” reżyserów i pewnie z czasem każda doczeka się jakiegoś osobnego artykułu z mojej str. (a jeden wpis będzie chyba poświęcony wyłącznie jednej postaci… co bardziej spostrzegawczy pewnie zauważą jego brak w tym rankingu 😉 ). Niemniej tu i teraz skupiamy się tylko i wyłącznie na ścisłej czołówce. Na topie topów w postaci 10 nazwisk. Przy każdym z nich zamieszczę tytuły 5 filmów, które uważam za ich najlepsze, oczywiście wraz z oceną w mojej tradycyjnej skali i średnią wyciągniętą z tych ocen. Sama średnia nie byłą kluczową przy ustalaniu kolejności, bywała tylko pomocna. Jeden film oceniony na 10/10 zawsze będzie miał większe znaczenie niż trzy z notą 8/10. Choć, jak się przekonacie, średnia jednak dobrze odzwierciedla stan rzeczy… Nazwiska pojawiać się będą w kolejności odwrotnej, czyli od miejsca 10 przez 9 itd. aż do zaszczytnego nr 1. I tutaj też mimochodem objawiła się tendencja, jakie gatunki filmowe preferuje i doceniam najbardziej… Czytając ten ranking miejcie więc proszę na uwadze wszystko to co powyżej. Może skłoni on do jakieś większej dyskusji w komentarzach, bo bankowo każdy z Was ma swoje odczucia. 😉 Zachęcam więc i startujemy…

 

10. Robert Zemeckis [średnia 8,2]

Forrest Gump – [9/10] film Rewelacyjny
Cast Away – [8/10] film Bardzo Dobry
Opowieść Wigilijna – [8/10] film Bardzo Dobry
Kto wrobił Królika Rogera– [8/10] film Bardzo Dobry
Ze śmiercią jej do twarzy – [8/10] film Bardzo Dobry

Zacznę może dość sentymentalnie… „Kto wrobił…” i „Ze śmiercią…” to filmy, które widziałem za gówniarza. Gdybym oglądał je pierwszy raz teraz, bardzo możliwe, że nie dostałyby tak wysokich ocen. Ale liczy się efekt i odbiór na tamten czas powstawania (przełom lat 80tych i 90tych). A wtedy bardzo mi się podobały i otrzymały wysokie 8/10. No to może teraz perełka w zestawieniu – „Forrest Gump”. Komukolwiek cokolwiek trzeba tłumaczyć? 🙂 Klasyk z masą kultowych scen i tekstów. Idąc dalej kluczem Toma Hanksa (swoją drogą jeden z ulubionych aktorów Zemeckisa, bo grał jeszcze u niego w „Ekspresie Polarnym”) jesteśmy przy „Cast Away” – współczesna historia Robinsona Crusoe. Wielką robotę robi tam ponownie Hanks, jednak nawet wybitny aktor musi być odpowiednio poprowadzony przez reżysera. Całościowo fabuła wciąga, angażuje i sprawia, że widz trzyma kciuki za głównego bohatera. Na koniec „Opowieść Wigilijna”. Jeden z pierwszych (o ile nie pierwszy) film 3D który mi się spodobał. Nigdy nie byłem fanem tego typu projekcji kinowych, jednak tutaj bardzo dobrze się to sprawdza. Sama historia wiadomo – wszystkim dobrze znana, jednak przedstawiona w fajnej, odświeżonej wersji.

Na koniec małe wyjaśnienie, dlaczego słowem nie wspomniałem o trylogii „Powrotu do przyszłości”, której Zemeckis jest oczywiście także reżyserem. Ano dlatego, że cholernie dawno widziałem te filmy i nawet nie mam pewności czy na pewno od pierwszej do ostatniej minuty, przez co kojarzę je jak przez mgłę. Również i dlatego na ten moment mam je nieocenione i po prostu muszę nadrobić.

PS. Ale nie odmówię sobie polecenia dwóch kolejnych filmów Roberta: „Lot” i „The Walk” – oba solidne 7/10.

 

 

9. James Cameron [średnia 8,0]

Avatar – [8/10] film Bardzo Dobry
Titanic – [8/10] film Bardzo Dobry
Prawdziwe Kłamstwa – [8/10] film Bardzo Dobry
Terminator 2: Dzień Sądu– [8/10] film Bardzo Dobry
Obcy 2: Decydujące Starcie – [8/10] film Bardzo Dobry

No i znowu dość sentymentalnie, aczkolwiek w zupełnie innym tonie. „Terminator 2: Dzień Sądu” (równie dobrze mogłaby tu być i pierwsza część, ale drugą lubię jednak trochę bardziej), „Obcy: Decydujące Starcie” i „Prawdziwe kłamstwa” – filmy z lat 80tych i 90tych. Mówimy więc o klasykach. Jak je widziałem po raz pierwszy miałem może z 10lat. Na tamten czas robiły wrażenie. Terminator i Obcy, czyli dwie kultowe serie S-F, które nie mogą być niedocenione za wkład i znaczenie w historii kina. Do tego komedia na bardzo dobrym, jak na tamte czasy poziomie o świecie szpiegów (a jakże, również ze Schwarzeneggerem). No i wreszcie dwie olbrzymie produkcje, na swój sposób przełomowe i wyznaczające nowe standardy. Nieprzypadkowo „Titanic” otrzymał swego czasu 11 Oscarów i mimo, że wtedy w większości ludzie się z niego śmiali, teraz z perspektywy czasu nie można go nie docenić. No i „Avatar” który wprowadził kino 3D na nowy poziom. Zobaczymy co nam zaoferuje kolejna część (części?). Na koniec słowem wyjaśnienia, czemu Cameron wyżej od Zemeckisa, bo nie ukrywam, że długo się wahałem. Zemeckis ma wyższą średnią, Forresta na koncie, a i nawet odruchowo więcej o nim napisałem. Koniec końców uznałem jednak, że Cameron zrobił więcej filmów naprawdę ważnych dla kina. Forrest jest wyjątkowy i genialny, ale wyraźnie wybija się na tle pozostałych filmów Zemeckisa. Cameron dał początek kultowej serii Terminatora, dołożył swój wkład w serię o Obcym i co by nie mówić i sądzić o superprodukcjach – wyznaczał nowe poziomy tworząc Titanic i Avatara.

 

8. Tim Burton [średnia 8,0]

Edward Nożycoręki – [8/10] film Bardzo Dobry
Gnijąca Panna Młoda – [8/10] film Bardzo Dobry
Jeździec Bez Głowy – [8/10] film Bardzo Dobry
Batman– [8/10] film Bardzo Dobry
Powrót Batmana – [8/10] film Bardzo Dobry

Tak jak wahałem się kogo dać wyżej, Zemeckisa czy Camerona, tak Burtona postanowiłem umieścić ponad nimi ze względu na jego unikalny, niepodrabialny styl. I to nawet mimo tego, że w mojej opinii ten reżyser ostatnio dołuje. Nie podobała mi się zbytnio jego „Alicja w Krainie Czarów”, a na temat „Osobliwego Domu Pani Peregrine” poświęciłem nawet osobną recenzje. Jednak, kiedy oglądasz jego film nie masz wątpliwości, że to Burton. I na początku znowu sentymentalnie – dwa pierwsze Batmany. Teraz, przy nowych odsłonach z Christianem Bale’m w roli głównej, wypadają pewnie dość blado. Jednak wtedy były pierwszym kontaktem dla małego Matiego ze światem Gotham i na pewno nie można im odmówić niepowtarzalnego klimatu. „Edward” to chyba kwintesencja wizja świata Burtona. Bardzo emocjonalny film. I oczywiście z Deppem w roli głównej. Tak samo z resztą jak „Jeździec Bez Głowy”. Fajne połączenie dobrze znanego Burtonowskiego świata z kryminalną historią. Na koniec dla wielu pewnie perełka: „Gnijąca Panna Młoda”. Mix horru i czarnej komedii w wersji animacji poklatkowej. Jedna z wizytówek Burtona. Wątpię by komukolwiek innemu udało się coś takiego stworzyć. Jako dodatek dorzucę jeszcze, że na pewno warte obejrzenia są „Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street” i „Sok z żuka”.

 

Pierwotnie w tym wpisie miały się ukazać miejsca od 10 do 6, a w kolejnym od 5 do 1. Ale jak zobaczyłem, ile już napłodziłem tekstu (wyszło moje zamiłowanie do rozpisywania się) to uznałem, że lepiej przerwać już w tym momencie i podzielić cały ranking na 3 części. Będziecie mieli jednorazowo mniej do czytania, więc większa szansa, że w ogóle przeczytacie. 😛 W vol.2 będą więc miejsca 7-5, a w ostatniej odsłonie 4-1 i zaszczytny tytuł najulubieńszego reżysera MovieMana. 😛

Ponownie zachęca do dyskusji, krytykowania mnie i podzielenia się swoją opinią. 😉 Może odgadniecie kolejne miejsca, albo przekonacie mnie do przyjrzenia się bliżej czyjeś twórczości…

Liczba komentarzy dla wpisu “TOP 10 panów zza kamery wg MovieMana vol.1”: 3

  1. Ależ się rozpisałeś, a to tylko trójka reżyserów, z których jeden jak Malajkat wygląda 😀 Burton słusznie zajął najlepszą pozycję, aczkolwiek dla mnie mógłby być jeszcze wyżej. Natomiast Camerona z zestawienia bym usunęła.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.